Powodzianie ze Stronia dziękują Częstochowie

2024-09-30 Brak komentarzy

– Dobrze, że pamiętacie o nas – mówili pracownicy magazynu w Stroniu Śląskim, gdy wyładowaliśmy samochód z Adullam. – Podziękujcie wszystkim, którzy nam pomogli. Magazyn urządzono w największej sali miejscowego domu kultury. Osobno składane są urządzenia osuszające, osobno środki czystości, takie rzeczy jak taczki i łopaty, artykuły higieniczne, woda w butelkach, odzież, karma dla zwierząt… My przywieźliśmy wentylatory podarowane powodzianom przez firmę Dospel, taczki, robocze kurtki i kombinezony, buty, śpiwory z ogrzewaczami i jednorazowe pieluchy dla dzieci.Wszystkie zostały oficjalnie przekazane i przydzielone do odpowiednich stert. Czego jeszcze potrzeba? Okazuje się, że osuszacze nie są już tak bardzo pilne, bo 27 września gmina dostała ich aż 150. Potrzebuje natomiast nagrzewnic. – Bo najpierw trzeba pomieszczenia nagrzać, a dopiero potem osuszać – tłumaczy chwilowy szef magazynu, a na co dzień szef domu kultury Jakub Chilicki.– Ale nagrzewnice powinny być małe, ze zwykłą wtyczką – precyzuje Marek Stocki z miejskiego wydziału zarządzania kryzysowego. – Dostaliśmy sporo urządzeń tego typu, niestety, mają wtyczki z pięcioma bolcami, więc nie da się ich podłączyć do zwykłych domowych kontaktów.Nasza fundacja wciąż zbiera pieniądze na pomoc dla powodzian – na stronie zrzutka.plZrzutka trwa do 20.10.2024 roku.

Pomoc z Adullam jedzie do powodzian

2024-09-27 Brak komentarzy

Zapakowaliśmy samochód rzeczami, które mogą się przydać powodzianom… i w drogę! Arek i Robert dzisiaj o 6 rano wyruszyli do Stronia Śląskiego w Kotlinie Kłodzkiej. Wiozą wentylatory przydatne do suszenia pomieszczeń – dar firmy Dospel, taczki kupione przez fundację Adullam, odzież roboczą, buty, śpiwory z termoforami, jednorazowe pieluchy dla dzieci…– Najbardziej potrzebujemy osuszaczy – mówiła nam dzień wcześniej Zuzanna, jedna z koordynatorek akcji pomocowej, działająca na miejscu (mamy z nią stały kontakt). – Każdy się przyda, przywieźcie choćby jeden!Emocje są zrozumiałe. Powodzianie muszą jak najszybciej doprowadzić domy do stanu używalności, bo nadciąga zima. Choć samochód z pomocą już wyjechał, kontynuujemy zbiórkę do 20.10.2024 r. pieniędzy na zrzutka.plPieniądze z tego konta przeznaczymy właśnie na osuszacze. To kosztowne urządzenia. Przyłącz się więc i wpłać, ile możesz. Każda złotówka jest cenna.

Łączymy siły, by lepiej karmić dzieci

2024-09-26 Brak komentarzy

24 września kuchnię fundacji Adullam opanowali kucharze z Jawo, Frosty i Aviko. Na gorących przykładach udowadniali, że odpowiednie produkty i sprzęt mogą zamienić szkolną stołówkę w przybytek smaku i zdrowia. Właśnie obserwowaliśmy przykład prawdziwego organizowania się społeczności lokalnej. Wiadomo, że szkolne i przedszkolne stołówki mają masę głodnych i wybrednych dzieciaków do nakarmienia. I że producenci mrożonek mają kucharzy z pomysłami oraz wyroby przeznaczone dla żywienia zbiorowego. I że Adullam ma profesjonalny piec kuchenny. Świadoma powyższego częstochowska hurtownia Anna, specjalizująca się w mrożonkach, wpadła na pomysł, by zebrać to razem i pokazać stołówkom z Częstochowy, jak działać jeszcze lepiej.Anna zaprosiła więc do Fundacji Chrześcijańskiej „Adullam” gości ze szkół i przedszkoli (mieli degustować). Przy naszym piecu konwekcyjno-parowym stanęli kucharze z trzech znanych firm spożywczych – Aviko, Frosty i Jawo (mieli gotować). Wszyscy mistrzowie korzystali z produktów mrożonych, dostępnych w handlu. Firmę Frosta reprezentował przedstawiciel ds. gastronomii Łukasz Klimczak. Serwował rybę w chrupiącej panierce, ale nie smażoną tylko z pieca – paluszki, kawałki mintaja i nuggetsy. – Te ostatnie wcale nie muszą być z kurczaka, żeby dzieci je polubiły – zapewniał. Do ryby były warzywa w stylu rustykalnym. Kawałki żółtej i pomarańczowej marchewki, białego i zielonego kalafiora oraz strączki cukrowego groszku w sosie z masła i oliwy rwały oczy gamą barw. – Dzieci przecież jedzą oczami – kiwali głowami kucharze.Drugi dodatek Frosty do rybnego zestawu stanowiła mieszanka ryżu z szafranem i warzywami – cebulą, czerwoną papryką, pomidorami, fasolką i groszkiem. Firma Aviko przysłała kucharza Jacka Knapika. Wiedząc, czym urzec dzieci, usmażył frytki. Były cieniutkie (najmłodsi takie lubią najbardziej) i utrzymywały chrupkość jeszcze godzinę po opuszczeniu frytkownicy. – Jak pan to zrobił? – podpytywali zaskoczeni degustujący. Okazało się, że słupki ziemniaków otacza posypka z mąki ryżowej, która daje taki właśnie efekt.Do tego podano upieczone szaszłyki warzywne z pieczarek, bakłażanów, papryki i kawałków cebuli. Frytownica przydała się również do smażenia placków ziemniaczanych, które mistrz polał dwoma rodzajami gulaszu. Jeden był z kurczaka w sosie śmietanowym z suszonymi pomidorami. Drugi – z kawałków dyni i świeżej mozzarelli. – Dlatego dynia, że najlepiej jest wykorzystywać produkty sezonowe – tłumaczył pan Jacek. A na koniec wrzucił do frytury placuszki wytłaczane w masie ziemniaczanej, mające kształt uśmiechniętych buziek. Wyjaśniał, że ważna jest odskocznia od nudnych ziemniaków czy kaszy. Dzieciaki mając taki uśmiech na talerzu życzliwiej spojrzą na sąsiedztwo placuszka, czyli np. klopsiki i sałatkę z buraków. W imieniu Jawo, a właściwie Jawo 4Chefs, czyli specjalnej marki dla gastronomii, gotował jej ambasador kulinarny Tomasz Bartyla. I był to nasz lokalny wkład w akcję, bo Jawo to przecież częstochowska firma. Mistrz rzucił wyzwanie dziecięcej świętości, jaką są burgery. Zrobił je z bułeczek – czy też, jak ktoś woli, klusek – gotowanych na parze (w Poznańskiem takie jadają i na Lubelszczyźnie, u nas znane są trochę mniej, a szkoda). Każda została przecięta i wypełniona kolejno drobnymi liśćmi różnych sałat, plasterkiem przypieczonej mortadeli z indyka i warstwą sosu, w którym rozpoznaliśmy majonez, ciut musztardy i keczup. Takie same pampuszki, ale bez nadzienia, Jawo 4Chefs podało na słodko, polane musem dyniowym podkręconym sokiem z mango. Ale przebojem okazały się naleśniki amerykańskie, czyli pankejki – z kleksem serka porzeczkowego (kwaskowy smak świetnie równoważył słodkość placuszka) i egzotycznym dodatkiem w postaci… kawioru owocowego o smaku pomarańczy i liczi.Taki kawior jest znany z kuchni molekularnej, gdzie przyrządza się go w skomplikowanym urządzeniu. – Na szczęście można go już kupić w postaci gotowej, od razu do użycia – wyjaśnił ambasador Jawo 4Chefs. Wszystkie te smakowitości wzięli następnie na widelce przedstawiciele szkół i przedszkoli, które samodzielnie prowadzą stołówki. Degustacji towarzyszyły wyjaśnienia.– Gotowe produkty mrożone okazują się znakomitym rozwiązaniem dla stołówek. Są zdrowe. Są wydajne, bo łatwo obliczyć, ile ich trzeba dla ilu osób i ile to będzie kosztowało (ten ostatni wzgląd jest ważny dla szkolnych budżetów). No i ma się gwarancję, że zawsze będą smakowały tak samo – mówił Piotr Stanowski z Aviko, regionalny koordynator ds. kluczowych klientów.Łukasz Klimczak z Frosty podkreślał, że wyroby jego firmy mają składy zgodne z przepisami o żywieniu zbiorowym, co potwierdzają stosowne certyfikaty. Kawałki ryby są bez ości i nie powstają z mięsa mielonego. Ryby odławia się w sposób niezagrażający istnieniu konkretnego gatunku i mrozi od razu na kutrze. Opanierowane kawałki można przyrządzać w piecu, niekoniecznie smażyć – bo przepisy pozwalają szkolnym stołówkom tylko na dwa dania smażone w tygodniu. No i duża porcja ryby waży dokładnie 100 g, czyli tyle, ile ma mieć jednorazowa porcja mięsa dla dziecka w stołówce szkolnej.Rafał Pędraś z Jawo również podkreślał, że produkty tej marki sygnowane znakiem Jawo 4Chefs spełniają ministerialne wymagania dotyczące żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży. I że łatwo je traktować elastycznie, tzn. podawać w sposób niestandardowy: tę samą bułkę na parze przedszkolna kuchnia może zamienić albo w apetycznego burgerka, albo – dzięki dodatkowi sosu z dyni – w potrawę, owszem, słodką, a przecież warzywną. Na koniec oględzinom gości ze stołówek poddany został nasz piec konwekcyjny – bo podobny przydałby się w każdym przedszkolu. Jak zdał egzamin z pokazowego gotowania? Był w swoim żywiole, parował, opiekał, zapiekał… Tak się rozkręcił, że niewiele brakowało, by sam zaczął polewać masełkiem.

Nasi seniorzy znów eksplorowali Stare Miasto

2024-09-24 Brak komentarzy

Robią to regularnie, prowadzeni na spacery przez dr. Juliusza Sętowskiego z Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy – w ramach Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich Nowe FIO. Program realizuje Fundacja Chrześcijańska „Adullam”. Tym razem trasa prowadziła przez okolice katedry, ulice Strażacką, Garncarską, Nadrzeczną, Mirowską i Stary Rynek. Była więc okazja, by poopowiadać o Krwawym Poniedziałku we wrześniu 1939 r., o budowie katedralnych wież, które bardzo długo musiały czekać na zwieńczenie ich iglicami, o pałacyku, który ma w sąsiedztwie Galeria Jurajska, o przedwojennej synagodze zamienionej na całodobowy sklep… A także by obalić mit, jakoby Napoleon zaszczycił kiedyś swą obecnością karczmę przy dzisiejszej ul. Mirowskiej (nie było go tam wcale, ale był inny cesarz, Aleksander I). Seniorzy, syci wrażeń historycznych i estetycznych, uznali, że chętnie wybiorą się tą trasą na jeszcze jedną przechadzkę, by posłuchać o co ładniejszych kamieniczkach.

Serce serca fundacji Adullam

2024-09-24 Brak komentarzy

24 września kuchnia Fundacji Chrześcijańskiej „Adullam” w Częstochowie staje się areną popisów kucharzy. Będą oni prezentowali możliwości naszego pieca konwekcyjnego. Wśród widzów znajdą się szefowie instytucji także prowadzących stołówki, np. przedszkoli. W Adullam mawia się, że sercem fundacji jest kuchnia. Dlaczego? Bo to właśnie ona dzień w dzień gromadzi przy ul. Krakowskiej 34 średnio 500 osób, które same z różnych względów nie mogą przygotować sobie obiadów. Nasza stołówka charytatywna wydaje im dwudaniowe posiłki. Być może myślicie teraz: „O rany, w czym oni gotują tyle zupy?”. No cóż, w kotle o pojemności 150 litrów, na kilka razy. A kocioł jest częścią wielkiego pieca, wokół którego koncentruje się życie naszej kuchni. Jeśli więc kuchnia jest sercem Adullam, to sercem kuchni jest właśnie ten piec. Podarowała go nam Fundacja Orlen – Dar Serca. Pierwszy element całości został zamontowany w 2020 r. Idąc od lewej, najpierw mija się właśnie tę część – pionową szafę z satynowanej stali, z pokrętłami i okienkiem. To gazowy piekarniko-parowar pełen prowadnic, w które wsuwa się tace. Tutaj na przykład, w dziurkowanych głębokich blachach gotowane są na parze ziemniaki. Żeby starczyło ich dla wszystkich na drugie danie, szafa musi być zapełniona dwukrotnie. Podobnej obróbce poddaje się kasze czy ryż, częste w menu naszej stołówki. Tu także piecze się mięso. Albo pizze dla dzieci ze świetlicy, gdy o godz. 16.45 przychodzą na obiadokolację. – A tu mamy czujnik przydatny przy pieczeniu jakiegoś dużego kawałka, dajmy na to karkówki – pokazuje kucharz Darek. – Ten szpikulec wbija się w mięso, a potem wystarczy tylko od czasu do czasu zerknąć na termometr, czy wszystko jest już gotowe. Potem mamy dwa kotły warzelne, pozyskane w 2022 r. dzięki Fundacji Orlen – Dar Serca i firmie Prymat, producentowi przypraw. Każdy kocioł wpuszczony jest w stalowy trzon, wyposażony we własne ujęcie wody, solidną pokrywę, wskaźnik ciśnienia i bezpiecznik zwany gwizdkiem (gdy ciśnienie w kotle jest za wysokie, bezpiecznik zaczyna pogwizdywać). Przy dolnej krawędzi trzonu sterczą duże zawory. Służą do opróżniania kotła z zawartości. –Podstawiamy pod zawór termosy, żeby napełnić je zupą – pokazuje Jacek, szef kuchni. – Przy czym mamy taką zasadę, że zupy są gotowane zawsze w tym samym kotle, którego nie używa się już do innych potraw. Z drugiego korzystamy choćby do robienia leczo, bigosu czy innych tego typu posiłków. Także do gotowania makaronu, jeśli jest on bazą drugiego dania, np. w postaci łazanek. A ile go trzeba, żeby nakarmić ponad 500 osób? W formie suchej – 30 kilogramów. Tu kocioł wymaga jednak szczególnej uwagi. Sęk bowiem w tym, że makaron po ugotowaniu trzeba natychmiast przelać zimną wodą, czyli zahartować, a kociołki bardzo długo trzymają ciepło. Wystarczy moment spóźnienia, a łazanki czy rurki się rozkleją. Natomiast – co obaj nasi kucharze podkreślają z satysfakcją – nie da się w kotłach niczego przypalić: – Bo nie stoją bezpośrednio na płomieniu. Są zanurzone w gorącej wodzie, którą palniki gazowe ciągle utrzymują w stanie wrzenia. Jeśli więc coś miałoby się „skarmelizować”, to tylko w kolejnej części pieca, czyli na patelni (zakup z 2024 r., także pochodzący z darowizny Fundacji Orlen). To słowo budzi w nas mniej więcej te same skojarzenia: okrągła blacha z długą rączką. Patelnia w Adullam jest inna – prostokątna, bez rączki i tak duża (ma pojemność 70 litrów), że za jednym zamachem mieści do 50 mielonych albo 40 schabowych. Palniki gazowe są ukryte w stalowym postumencie, nad nimi zaś umocowano coś w rodzaju szuflady ze stali i żeliwa. – Mięsko z patelni jest smaczniejsze, dlatego chętnie z niej korzystamy – mówi Jacek. – Ale jeżeli na obiad ma być pieczeń z sosem, to mięso przyrządzamy w piekarniku, a na patelni sam sos. I wreszcie ostatnia część w tym ciągu – taboret. Tyle, że zdecydowanie nienadający się do siedzenia, bo to ogromny gazowy palnik z dwoma pierścieniami płomieni. Używa się go, kiedy trzeba np. ugotować makaron do zupy albo szybko coś podgrzać. Został kupiony w tym samym czasie co patelnia, również przy wsparciu Fundacji Orlen. Wszystkie urządzenia ustawione obok siebie zajmują prawie całą ścianę. Zaczynają pracę razem z kucharzami Jackiem i Darkiem, czyli o godzinie czwartej rano. Na początek nastawia się w kotle wywar na zupę. A potem? Zależy od tego, co ma być na obiad. Ważne, by wyrobić się do godziny 9.00, bo wtedy część przygotowanych posiłków wywożona jest z fundacji do prowadzonego przez nas schroniska dla osób w kryzysie bezdomności, a także do tych, które ze względu na stan zdrowia nie mogą same dotrzeć do stołówki. Fundacja Orlen ufundowała dla Adullam także inne kuchenne utensylia. Jedno, największe, to lodówka, a właściwie mroźnia. Drugie stoi w kącie kuchni i dla odmiany wygląda niepozornie, ale okazuje się niezastąpione. To tzw. wilk. Służy do siekania warzyw i mielenia mięsa. Jest też maszyna obierająca ziemniaki – wychodzą z niej czyściutkie, trzeba im tylko powycinać oczka. W magazynku na zapleczu czeka gotowy do pracy blender – bardziej przypominający z wyglądu młot pneumatyczny do skuwania asfaltu niż urządzenie do robienia kremowych zup. W zmywalni pysznią się specjalne krany. A na ladzie czekają wielkie termosy – 10-, 15- i 30-litrowy. Wisienką na torcie zakupów Fundacji Orlen były dwa komplety profesjonalnych noży, po jednym dla każdego z kucharzy. Każdy ma swój, w czarnym futerale, podpisany. Nasi kucharze nie ukrywają, że bardzo lubią swój piec. Po pierwsze, wykonuje on pracę dwóch osób. Produkty gotowane na parze są zdrowsze. Dzięki piecowi kuchnia ma mniejsze zużycie wody. Oszczędza się też gaz: ugotowanie kotła ziemniaków zajmowałoby półtorej godziny, a ta sama ilość ziemniaków potraktowana parą jest gotowa już w 50 minut. No i piec nigdy dotąd ich nie zawiódł. Zobaczymy zatem, jak sprawdzi się w roli gwiazdy popisu kuchmistrzów.

Zbieramy rzeczy najpilniej potrzebne powodzianom. Przyłącz się

2024-09-20 Brak komentarzy

Przy okazji sobotnich zakupów wrzuć do koszyka dobre gumowe rękawice albo leki przeciwbólowe. A potem dostarcz je do Adullam. Jedziemy z pomocą dla powodzian w kilku miejscowościach na Dolnym Śląsku. – Najbardziej przydadzą się nam teraz osuszacze i myjki ciśnieniowe – dla tych miejsc, gdzie jest prąd. I przenośne toalety, potrzebne wszędzie. Gdybyście się mogli zrzucić i kupić coś takiego, rozwiązałoby to masę naszych problemów – mówi Zuzanna z grupy zaangażowanej w pomoc powodzianom koordynowaną przez Fundusz Masywu Śnieżnika. Mamy z nią stały kontakt, ona z kolei współpracuje z sołtysami miejscowości Kamienica, Bolesławów, Krosnowice czy Gorzanów. To, co dostaje z całego kraju, przekazuje tym wsiom. To, co uzbieramy w Adullam, też zawieziemy właśnie tam. Z informacji od Zuzanny wynika, że oprócz wymienionych wyżej, najbardziej potrzebne są w tej chwili kalosze w rozmiarach dla mężczyzn i kobiet. Ludzie mają tylko te buty, w których zastała ich fala powodziowa, sprzątają wchodząc w trampkach do skażonej wody.Przydadzą się ponadto gumowe rękawice wysokiej jakości – takie, które nie rozprują się po godzinie używania.Kolejna pilna potrzeba to latarki czołówki z bateriami, same baterie, powerbanki z kablami, przedłużacze odporne na wilgoć.Koniecznością są dostępne bez recepty leki uspokajające, przeciwbólowe i przeciwko biegunce. Powodzianie potruli się wodą, bo nawet ta w wodociągach jest skażona. – A kiedy sprzątanie się skończy i ludzie wejdą do osuszonych mieszkań, najważniejszą potrzebą staną się łóżka, pościel, śpiwory – tłumaczy Zuzanna.Prosi natomiast, by chwilowo wstrzymać się z dostawami żywności i butelkowanej wody, bo magazyny są ich pełne. Gdy opustoszeją, od nowa zaczniemy zbiórkę.Co jeszcze możecie wrzucić do koszyka przy okazji sobotnich zakupów, a potem dostarczyć do Adullam? Detergenty, mocne worki na śmieci, szczotki, gąbki, ścierki, mopy, miotły. Czekamy przy ul. Krakowskiej 34 – od poniedziałku do piątku w godz. 8-19. Wyjazd planujemy w piątek 27 września. Zbiórkę pieniędzy na osuszacze, myjki ciśnieniowe i toalety prowadzimy na zrzutka.pl.Zrzutka potrwa do 20.10.2024 roku.

Robert i Mateusz uczą kadrowania i filmowania

2024-09-19 Brak komentarzy

Fotografowie dokumentaliści opanowali dzisiaj siedzibę klubu seniora „Złote lata” działającego przy Fundacji Chrześcijańskiej „Adullam”. Zabrali się za nauczanie jego członków. Co to jest trójkąt ekspozycyjny? Jakie są mocne punkty kadrowania? I co wspólnego z rewolwerowcami ma kadr amerykański? Takie właśnie – inne też – tajemnice robienia zdjęć poznawali nasi seniorzy. A Ewa dodatkowo nauczyła się nikomu nie ucinać głowy przy kadrowaniu. Było to spotkanie w ramach programu Nowe FIO. Robert i Mateusz Nawrotowie z RM Group poprowadzą kilkanaście podobnych warsztatów, bogato ilustrowanych przykładowymi zdjęciami. Syci nowej wiedzy seniorzy postanowili, że obfotografują swoją dzielnicę Stare Miasto, resztę Częstochowy i wszystkie miłe chwile, które się im przydarzą.

Nasi seniorzy otoczyli ratusz

2024-09-17 Brak komentarzy

Rozgadana grupa starszych pań i panów wędrująca ze Starego Miasta w Częstochowie na PlacBiegańskiego nie była – jak podejrzewali inni przechodnie – kolejną pielgrzymką na Jasną Górę. Toseniorzy z klubu „Złote lata” przy Fundacji Chrześcijańskiej „Adullam” wzięli udział w pierwszym powakacjach spotkaniu z historią. Prowadził ich, snując po drodze liczne opowieści, dr Juliusz Sętowski,szef Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy. Spacery te organizujemy w ramach projektu „Historia Naszego Miasta – Warsztaty Metodologiczne dlaSeniorów”. Łączą one naukę o przeszłości dzielnicy z własnymi wspomnieniami uczestników.17 września wzięliśmy na tapetę Plac Biegańskiego i jego główny gmach, czyli ratusz. W historięzagrzebaliśmy się głęboko, bo do roku 1826, czyli w czasy, kiedy Częstochowa należała dowojewództwa… kaliskiego i do diecezji włocławskiej. O tę część warsztatów zadbał dr Sętowski.Opowiadał, jak to ratusz flankowały przed laty dwa pawilony, a nie jeden, jak dzisiaj. W pierwszymfunkcjonował odwach, czyli wartownia, w drugim – areszt tymczasowy. Potem przyszedł czas, gdysiedziba władz miasta tonęła wręcz w zieleni, otaczał ją bowiem najprawdziwszy park. Jeszcze późniejkasztanowce wycięto. Seniorzy z kolei sięgnęli pamięcią do lat 50. i 60. ubiegłego wieku, gdy drzew już się pozbywano.Wspominkom nie było końca – a to o sowieckim czołgu, który przed ratuszem pełnił rolę pomnika, a to oprawdziwym pomniku radzieckiego żołnierza, w Częstochowie zwanego Wanią, na imponująco wysokimcokole.Następny spacer za tydzień. Dokąd? Niespodzianka.

Ulice z historią na wystawie zdjęć w naszej galerii

2024-09-16 Brak komentarzy

Piątkowe otwarcie wystawy zdjęć Joanny Sidorowicz w fundacji Adullam stało się okazją do przywołania wojennych wspomnień związanych ze Starym Miastem. – Ten temat jest poruszony, ponieważ zbliża się rocznica likwidacji getta częstochowskiego – podkreśliła autorka prac. – Gościmy dziś Państwa w podwórkowej galerii Pasja, miejscu charakterystycznym dla naszej dzielnicy, bo na Starym Mieście życie toczy się i najwięcej wydarzeń ma miejsce właśnie w podwórkach kamienic. Takie kamienice i podwórka Joanna Sidorowicz uwiecznia na swoich zdjęciach – mówiła witając zebranych Elżbieta Ferenc, prezes zarządu Fundacji Chrześcijańskiej „Adullam”. Galeria mieści się w oficynie siedziby Adullam przy ul. Krakowskiej 34. – Zdjęcia starych budynków w starych ścianach… Piękne miejsce na taką wystawę – komentowali goście wernisażu. A gości było wielu. Gromadzili się przy fotografiach, chwalili, podziwiali… – Asiu, przyślę tu moich studentów, żeby się od ciebie nauczyli, jak fotografować zaułki – wołał ktoś przez tłum. Co chwila też ktoś zagadywał artystkę: – A ta kamienica to gdzie? Czy przy Piotrkowskiej? Właśnie ulice Piotrkowska, Piłsudskiego, Mielczarskiego (dawna Fabryczna), Przemysłowa czy Ogrodowa przewijają się przez zdjęcia Joanny Sidorowicz. Artystka zebrała je w cykl pt. „Ulice z historią”. Tak się złożyło, że to historia sprzed 80 lat z okładem: architektura na fotografiach daje pretekst do wspomnień o mieszkańcach częstochowskiego getta, które znajdowało się właśnie w tych miejscach. Artystka opowiadając o swoich pracach przywołała więc m.in. postacie Irit Amiel i Samuela Willenberga – poetki i rzeźbiarza, twórców znanych w Polsce i Izraelu, urodzonych w naszym mieście, którzy przetrwali tragedię getta w Częstochowie. 82. rocznica jego likwidacji wypada 22 września. – Dlatego poruszamy ten temat – podkreśliła Joanna Sidorowicz.

Gdzie się wybrać w Częstochowie w piątek? Do Adullam

2024-09-12 Brak komentarzy

Fundacja Chrześcijańska „Adullam” organizuje wystawę zdjęć Joanny Sidorowicz. Na otwarcie ekspozycji zapraszamy 13 września o godz. 18. Wstęp wolny. Artystka zebrała prace pod tytułem „Ulice z historią”. To charakterystyczne dla niej fotografie starej i nowej architektury. Uwiecznia na nich odrapane podwórka, klatki schodowe czy miejsca opuszczone, gdzie – jak sama mówi – wyłapuje kolor i fakturę. Joanna Sidorowicz, acz z urodzenia wrocławianka, swoje życie związała z Częstochową. Fotografią zajmuje się od 2005 roku. Należy do Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej. W dorobku ma ponad 130 wystaw, w tym ponad 80 indywidualnych. Jako artystka porusza różne tematy, koncentrując się nie tylko na architekturze. Interesuje ją m.in. wielokulturowość, stąd cykle zdjęć poświęcone kulturze żydowskiej, szczególnie chasydyzmowi, a także terenom Podlasia. Wśród innych tematów znajdują się portrety, krajobrazy i modeling. Natomiast nietypowym dla twórczości Joanny Sidorowicz pozostaje cykl „Jaźnie” – malarskie fotografie opowiadające o przemijaniu, o rzeczywistości mieszającej się ze światem nierealnym, z wyobraźni albo ze snu. W obszarze zainteresowań artystki pozostaje również fotografia otworkowa, czyli tzw. solarigrafia. Wystawa organizowana w Adullam, przy ul. Krakowskiej 34, ma wernisaż w piątek 13 września o godz. 18. Wstęp wolny.

Archiwalne posty
Gdzie nas szukać
ul. Krakowska 34
42-202 Częstochowa
+48 34 365 39 46
+48 34 365 38 30
biuro@adullam.pl
10196
Scroll to Top
Skip to content