Zjeść samemu albo się podzielić. Byle nie marnować

W święta stoły mają się uginać. Ta tradycja jest tak stara i silna, że doczekała się nawet dowcipu znanego chyba wszystkim: „Przed świętami: – Nie rusz, bo to na Wielkanoc. Po świętach: – Zjadaj wreszcie, bo się zepsuje”. A potem gros przysmaków ląduje w koszu.

Ten niezawodny scenariusz ma zastosowanie oczywiście podczas dużych świąt, gdy szykuje się tyle jedzenia, by do syta nakarmić rodzinę i wszystkich gości. (Ilu z nas na pytanie „Co robiłeś w Wielkanoc?” odpowie: „Jadłem”). Niestety, ten sam schemat wykorzystujemy także na co dzień.

Jak podaje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, rocznie marnuje się w Polsce około 5 mln ton żywności (dotyczy to tzw. łańcucha od pola do stołu, czyli etapów: produkcja, przetwórstwo, dystrybucja i spożycie).

– Tą ilością jedzenia moglibyśmy zapełnić około 12 miliardów talerzy (przyjmując, że przeciętny posiłek waży około 400 g). Albo wyobraźmy sobie, że ustawiając te zapełnione talerze jeden na drugim, osiągnęlibyśmy wysokość 90 tysięcy kilometrów, czyli prawie jedną czwartą drogi na Księżyc – tłumaczy w jednym z wywiadów Justyna Liptak, dyrektor Banku Żywności w Krakowie.

Po przeliczeniu na jednego obywatela wychodzi ilość 126 kg. Dużo za dużo, choć i tak mniej niż na zachodzie Europy, gdzie wyrzucają średnio 179 kg. Globalnie zaś marnuje się w ciągu roku 1/3 – około 1,3 mld ton – wytwarzanej żywności, wciąż nadającej się do spożycia.

Fot. Pixabay

Z tego, co marnujemy w Polsce, aż 60 proc. wyrzucamy my, zwykli konsumenci, w naszych własnych gospodarstwach domowych. To niemal 3 mln ton. U przeciętnej rodziny w śmieciach lądują produkty spożywcze o wartości około 3 tys. zł rocznie. Najczęściej są to wędliny, świeże owoce i warzywa. Przede wszystkim zaś pieczywo. Norwid już by o nas nie napisał: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie”… Do wyrzucania pieczywa przyznaje się aż 52 proc. badanych.

– Wyrzucam, co mam robić? – mówi pani Barbara. Także u niej chleb trafia do kosza, choć to gospodyni zawołana. – Dzieci i mąż jedliby tylko świeże pieczywo, chrupiące. Najlepiej prosto z pieca, jeszcze ciepłe, jak to pieczone na miejscu w marketach. Na inne kręcą nosem. Bułki na drugi dzień już nie tkną, bo sucha. Moja mama tarła takie bułki i panierowała w nich kotlety. Ja tego nie robię, bo ograniczam w mojej kuchni potrawy smażone: są niezdrowe.

Kobiety częściej niż mężczyźni przyznają się do marnowania żywności. – W sklepach cały czas są jakieś promocje, zwłaszcza teraz, przed świętami – tłumaczą. – Czasem się nakupi różnych rzeczy tylko dlatego, że cena okazyjna, i potem tego nie sposób przejeść. Mija termin ważności i już, do kosza. Przecież nie dam rodzinie nadpsutych warzyw albo przedatowanej wędliny. Zresztą wszystko teraz psuje się błyskawicznie. Dawniej pomidory mogły tydzień leżeć i nic; teraz pleśnieją po dwóch, trzech dniach. Szynka kupiona na wagę już dwa dni później robi się oślizgła i zaczyna podjeżdżać.

Im więcej ktoś zarabia, tym łatwiej przychodzi mu pozbywanie się zawartości lodówki. Częściej robią to mieszkańcy dużych miast, np. półmilionowych. I ludzie młodsi, bo u 60-latków zjawisko to właściwie nie występuje.

Powyższe dane zebrały współpracując ze sobą Federacja Polskich Banków Żywności, Instytut Ochrony Środowiska, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolniczego oraz Polskie Towarzystwo Technologów Żywności. Banki Żywności robią takie badania od 16 lat.

Sytuacja nieco się zmieniła, gdy zaczęła rosnąć inflacja, a z nią ceny w sklepach i koszty życia. Tylko dlatego zaczęliśmy ograniczać marnowanie żywności (76 proc. badanych). Albo nie kupujemy produktów, które stały się dla nas za drogie (61 proc.), albo zmniejszamy wielkość porcji (36 proc.), albo przygotowujemy dania z mniejszej liczby składników (33 proc.). Niestety, aż 18 proc. badanych przyznało, że musiało w ogóle zrezygnować z niektórych posiłków.

Fot. Pixabay

Banki Żywności radzą w swoich publikacjach, by nie marnować jedzenia np. dzięki wprowadzeniu do swojego gospodarstwa domowego zasady 4P:
1 – planowanie zakupów z wyprzedzeniem;
2 – przetwarzanie żywności, by wydłużyć jej trwałość;
3 – odpowiednie przechowywanie produktów, sprawdzanie daty ważności;
4 – podzielenie się zbędną żywnością.

Zakupy róbmy zawsze po sprawdzeniu w kuchennych szafkach i lodówce, czego rzeczywiście nam brakuje. Przygotujmy listę potrzebnych rzeczy i trzymajmy się jej. No i nie idźmy do sklepu “na głodnego”: najedzeni, łatwiej oprzemy się pokusie dołożenia do koszyka czegoś jeszcze.

Przechowywanie i przetwarzanie – produkty spożywcze warto tak układać w szafkach czy lodówce, by te z krótszym terminem przydatności do spożycia były zawsze z przodu. Jeśli się do tego nadają, pakujmy je do zamrażarki.

Data ważności – pilnujmy jej. I pamiętajmy, że napis na opakowaniu „Najlepiej spożyć przed…” określa datę trwałości minimalnej, ale nie ostatecznej. Tak oznacza się produkty, które można jeść bezpiecznie nawet po terminie ważności, bo się nie psują, choć z czasem mogą zmienić konsystencję, kolor, zapach… W tej grupie produktów znajdują się m.in. makarony, kasze, ryż, kawa i herbata, przyprawy, konserwy, mrożonki.
Co innego uwaga „Należy spożyć do”. Produkty z takim napisem na opakowaniu nie nadają się do spożycia po dacie ważności. Są to np. mięso i wyroby z niego, ryby, pasteryzowane soki, produkty mleczne, dania gotowe.

Dzielenie się – święta są do tego doskonałą okazją, bo zwłaszcza wtedy zdarza się nam nakupić czegoś więcej, żeby na pewno nie zabrakło. Przyjadą goście; niech wyjadą obdarowani zapasem wędlin i ciast.

No dobrze, to możemy zrobić my, konsumenci. A co np. ze sprzedawcami, restauracjami, firmami cateringowymi? Żywność marnuje się także u nich.
Firmy takie mogą przekazywać żywność na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego, czyli pro publico bono. Dzięki temu odliczają sobie podatek VAT. Przepis ten obowiązuje od października 2013 r.
Z kolei sklepy o powierzchni sprzedaży powyżej 250 mkw podlegają od 2019 r. Ustawie o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Mają obowiązek zawarcia z jakąś organizacją pozarządową umowy o nieodpłatnym przekazywaniu żywności jeszcze nadającej się do spożycia, ale już nieprzeznaczonej do sprzedaży, bo np. z wadami wyglądu albo opakowań. Z Adullam umowę taką podpisała sieć Biedronka. W Wielką Sobotę, kiedy wszyscy będą finalizowali przygotowania do Wielkanocy, ciesząc zapachem wędzonej szynki i drożdżowych bab, samochody fundacji zaczną objeżdżać magazyny Biedronek w całym mieście, zbierając to, co nie przetrwałoby świątecznego weekendu.

Udostępnij:

Archiwalne wpisy
Gdzie nas szukać
ul. Krakowska 34
42-202 Częstochowa
+48 34 365 39 46
+48 34 365 38 30
biuro@adullam.pl
Scroll to Top
Przejdź do treści